Z Wisły do fantastycznie depresyjnego miasta
Gdyby ktoś zapytał, jakie miasto kojarzy nam się z Jerzym Pilchem, zapewne większość odpowiedziałaby, że z Krakowem. Tymczasem jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy nawet nie urodził się w dawnej stolicy Polski. Przyszedł bowiem na świat 10 sierpnia 1952 roku w Wiśle – tej samej, z której pochodzi Adam Małysz. Większość mieszkańców tej znanej miejscowości jest wyznania augsbursko-ewangelickiego, więc i przyszły autor Pod Mocnym Aniołem został w tej wierze wychowany.
Życie w Wiśle naznaczone było w szczególny sposób obecnością babci Czyżowej, czyli matki mamy. W licznych rozmowach Pilch kreślił postać kobiety niezwykle zdecydowanej, silnej psychicznie, mającej wpływ na życie całej rodziny. Ważnymi postaciami byli dla niego także protestancki biskup Andrzej Wantuła oraz pastor Andrzej Czyż.
Jako dziesięciolatek przeniósł się z rodzicami do Krakowa. Ojciec, Władysław, był cenionym wykładowcą Akademii Górniczo-Hutniczej, jednak dopiero po wielu latach mógł sobie pozwolić na sprowadzenie żony i syna do Krakowa. Niestety, według Pilcha był to początek końca małżeństwa Wandy i Władysława.
On sam zadomowił się w Krakowie. Skończył szkołę podstawową i liceum, a po maturze dostał się na polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Studia ukończył, ale ważniejsze były przyjaźnie, które wówczas nawiązał – przede wszystkim z Marianem Stalą, późniejszym wybitnym literaturoznawcą i profesorem, oraz z Bronisławem Majem, znakomitym poetą, krytykiem literackim, tłumaczem. Jak opowiadał Jerzy Pilch m.in. w dwutomowym wywiadzie-rzece, przeprowadzonym z nim przez Ewelinę Pietrowiak (Zawsze nie ma nigdy oraz Inne ochoty), połączyła ich zarówno wielka miłość do literatury, jak specyficzne poczucie humoru – zdarzało się, że ich dowcipy rozumieli tylko oni sami…
W 1985 roku, po dziesięciu latach pracy na UJ w charakterze adiunkta, Pilch odszedł z uczelni. Zaangażował się m.in. w przygotowywanie „NaGłosu”. Było to… mówione pismo kulturalne, które później ukazywało się w formie drukowanej. Kolejne numery przygotowywali z Bronisławem Majem, redaktorem naczelnym pisma. W sumie w latach 1983-1989 powstały 24 numery „NaGłosu”.
Równocześnie Pilch zacieśniał swoje związki z „Tygodnikiem Powszechnym”. Ostatecznie w 1989 roku zostawił „NaGłos” i na dziesięć lat związał się z redakcją tego legendarnego czasopisma, kierowanego wówczas przez Jerzego Turowicza. Był nie tylko redaktorem, ale też autorem stałych felietonów, które szybko zdobyły sobie wierne grono czytelników i wzbudzały liczne komentarze. Pilch dał się bowiem poznać jako wnikliwy obserwator polskiej codzienności i tropiciel jej absurdów.
Rozpoczął też pisanie powieści. Zadebiutował stosunkowo późno, bo w wieku 36 lat, książką Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej, wydaną w 1989 roku przez londyńską oficynę „Puls”. Debiut natychmiast zwrócił uwagę krytyków i spodobał się czytelnikom. Pilch jednak nie osiadł na laurach i od tamtej pory z niezwykłą regularnością mniej więcej co dwa lata raczył wielbicieli kolejnymi propozycjami.
W 2000 roku ujrzała światło dzienne jego najgłośniejsza powieść Pod Mocnym Aniołem, nagrodzona w 2001 roku Literacką Nagrodą Nike. Ten szczery do bólu opis nałogu alkoholowego spodobał się nie tylko w Polsce. Późniejsze tłumaczenia wzbudziły szacunek krytyków i czytelników w Europie i Ameryce Północnej. Sławę powieści ugruntowała też znakomita ekranizacja dokonana w 2014 roku przez Wojciecha Smarzowskiego z Robertem Więckiewiczem w roli Jerzego (alter ego pisarza?).
Niestety, doznania związane z upojeniem alkoholowym były w chwili publikacji powieści czymś dogłębnie znanym Pilchowi. Nigdy zresztą nie ukrywał swojego uzależnienia. Nie tylko wykorzystywał je jako swoiste źródło inspiracji w swojej twórczości, ale też mówił o nim w wywiadach, których dosyć chętnie udzielał. W pamięci jego wielbicieli z całą pewnością wciąż pozostaje także godzinny film „Żółty szalik” z 2000 roku, nakręcony w ramach cyklu „Święta polskie” przez Janusza Morgensterna. Grający głównego bohatera Janusz Gajos stworzył wstrząsającą – być może najlepszą w karierze – kreację człowieka absolutnie bezradnego wobec nałogu.
W 1999 roku Pilch przyjął propozycję tygodnika „Polityka” i przeniósł się do Warszawy. O zerwaniu współpracy z „Tygodnikiem Powszechnym” prawdopodobnie zadecydował konflikt z najstarszymi członkami redakcji, związany z ostrą polemiką ze Stanisławem Lemem, w której redakcja opowiedziała się po stronie autora Solaris. W „Polityce” był stałym felietonistą, co najmniej trzymając poziom tekstów z „Tygodnika”. Po siedmiu latach zmienił pracodawcę na „Dziennik”. Potem był krótki epizod z „Przekrojem”, a w 2012 roku wrócił na łamy „Tygodnika”.
Równocześnie pisał książki, z których niemal każda powiększała grono jego wielbicieli. O tym, że nie odcinał tylko kuponów od sławy, jaką przyniosła mu Pod Mocnym Aniołem, świadczą choćby nagrody i nominacje otrzymywane za kolejne dzieła – dziewięć nominacji do „Nike”, Nagroda Literacka Gdynia i dwie nominacje do niej, Paszport „Polityki”…
Na ogół za sławą idą pieniądze. Nie inaczej było w przypadku Pilcha. Ogromny sukces Pod Mocnym Aniołem sprawił, że najwięksi wydawcy zaczęli się licytować, chcąc mieć Pilcha u siebie. Wszystkich przebił „Świat Książki”, który zaproponował pisarzowi 200 tysięcy złotych zaliczki za nową powieść oraz kilkuletni kontrakt na sześć kolejnych. Dobrze poinformowani twierdzili, że zainkasował on okrągły milion na poczet nowych dzieł… On sam jedynie potwierdził 200-tysięczne honorarium, natomiast w ogóle nie komentował plotek o milionie.
W 2012 roku zaszokował po raz kolejny. W rozmowie z magazynem „Gala” oraz w opublikowanym w tamtym roku Dzienniku ujawnił, że choruje na parkinsona. Co więcej, mówił wprost o swojej chorobie jako o spadku po latach alkoholizmu. Przez lata starał się oswoić mieszkającego w nim zabójcę. Próbował żyć normalnie, ożenił się po raz drugi, ciągle pisał, no i namiętnie oglądał piłkę nożną. Był bowiem zapalonym kibicem, fanem Cracovii Kraków oraz Realu Madryt. Przez wiele lat oglądał wszystkie transmisje piłkarskie, jakie nadawały dostępne w Polsce telewizje. Z pamięci i bez zająknienia wymieniał skład Cracovii z lat 60. czy „Orłów Górskiego” z lat 70.
Niestety, choroba zwyciężała. Po nieustannie nasilającym się drżeniu kończyn, które coraz częściej eliminowało pisarza z codziennego życia, przyszedł czas na wózek. Spędził na nim ostatnie lata życia. Był to jeden z powodów, dla których Jerzy Pilch postanowił wyprowadzić się z Warszawy po 20 latach mieszkania przy ulicy Hożej. Jego wybór padł na… Kielce. Dlaczego? On sam nie podawał jakiegoś konkretnego powodu. „Nie ma jednej, wyrazistej odpowiedzi. Jest cały szereg okoliczności negatywnych, a potem pozytywnych” – mówił Marcinowi Sztanderze w rozmowie opublikowanej w „Tygodniku Kielce”, regionalnym dodatku do „Gazety Wyborczej”, który ukazał się 21 lutego 2020 roku. Pisarz wyjawił w niej też, że decyzję o przeprowadzce do Kielc podjęli z żoną w listopadzie 2019 roku, a już w grudniu mieszkali w nowym miejscu. O samym mieście powiedział: „To fantastyczne, depresyjne miasto”.
Państwo Pilchowie planowali utworzenie w Kielcach wydawnictwa, które miało nosić „fredrowską” nazwę. Mieli już logo i plany na pierwsze publikacje. Pilch pisał powieść, mającą zainaugurować tę działalność… Niestety, nie ukończył jej. Zmarł 29 maja 2020 roku w Kielcach.
Piotr Żak
Załączniki:
Foto: Jerzy Pilch na Targach Książki 2009 w Krakowie, Autor: Mgieuka.