28 stycznia 2019 r. odbyło się spotkanie DKK przy WBP w Kielcach. Rozmawiałyśmy o książce Anny Jörgensdotter „Córki gór”.
Jest to szwedzka powieść obyczajowa. Narracja zaczyna się w 1938 roku w przededniu II wojny światowej. Treścią książki są losy i dzieje życia pięciorga rodzeństwa z niewielkiego miasta w Szwecji. Każde z nich zaczyna dorosłe życie z nadzieją i optymizmem, wierzą, że ich wybory zapewnią im dobrą i szczęśliwą przyszłość. Tymczasem żadne z rodzeństwa nie unika rozczarowań, a uwarunkowania społeczne, obyczajowe, jak również wybory, których dokonał lub dokonywał każda lub każdy z rodzeństwa dalekie są, aby w konsekwencji spędzić życie w szczęściu i miłości. A może to tak jak w jest, jak pisze w swojej książce Anna Jörgensdotter „chyba tylko w bajkach ludzie żyją szczęśliwie”.
W tle toczy się II wojna światowa, bezpośrednio w Szwecji (kraj neutralny) mieszkańcy nie poznają oblicza wojny jak inne kraje europejskie, choćby sąsiadująca Norwegia.
Książki raczej nie polecam, jest trudna w odbiorze dla polskiego czytelnika z powodu nagromadzenia wielu wątków, napisana chaotycznie, a także pełna obcobrzmiących nazwisk i miejscowości. Autorka mam wrażenie napisała tą książkę wyłącznie dla Szwedów.
Irena Zielińska
Na spotkaniu omawiałyśmy również książkę Grażyny Jagielskiej „Miłość z kamienia”.
Jest to druga książka Grażyny Jagielskiej poświęcona tej tematyce, a mianowicie życiu żony korespondenta wojennego, życiu w ciągłym stresie. Autorkę podobnie jak męża Wojciecha pasjonowały podróże dalekie. Te zainteresowania bardzo zbliżyły ich do siebie. Początkowo nie byli w stanie wyobrazić siebie życia ustabilizowanego. Po urodzeniu syna Piotrka, dorobili się mieszkania, Wojciech jako dziennikarz Gazety Wyborczej pełnił rolę korespondenta wojennego, zdobywał sławę i nagrody. W ciągu 20 lat był na 53 toczących się wojnach: w Iraku, Afganistanie, Czeczenii, RPA i innych. Po powrocie do domu opowiadał żonie o swoich przeżyciach - „przygodach wojennych”, które trudno zrozumieć i trudno przejść obojętnie. W miarę upływu czasu stres przywożony do domu przechodził na żonę. Liczył się tylko Wojciech, ciągłe pakowanie, wyjazdy, powroty i ponowne pakowanie, wyjazd i czekanie na telefon, wiadomości. Takie życie wprowadziło Grażynę w stan ciągłej paniki, stresu, strachu. Stała się osobą samotną, pełną cierpienia i bólu. Pisała: „nie miałam do niego pretensji o ten wyjazd, byłam bardzo zmęczona. Myślami błądziłam już w fazie, która zaczynała się po jego wyjściu z domu. Strach przed tym co stanie się ze mną, kiedy on wyjedzie z domu był gorszy niż jego nieobecność”. Strach zmusił ją do chowania się w łazience, w kuchni skuloną pod szafką , nie panowała nad sobą. Przebywała w zakładzie leczenia stresu wojennego (opis w książce „Anioły jedzą 3 razy dziennie”), ale strach w dalszym ciągu opanowywał ją. Dalej jednak nie dało się tak żyć. Wojciech zrezygnował z tej pracy, aby uratować rodzinę, uratować żonę.
Pobyt w klinice, zmiana charakteru pracy męża, kontakt z innymi osobami przeżywającymi podobne stany psychiczne pozwolił Grażynie na powolny powrót do życia. Ale czy to musiało się odbyć kosztem rezygnacji męża ze swoich pasji? Podobnie opowiadała inna żona reportera wojennego pani Alicja Kapuścińska, która również była w podobnym położeniu.
Polecam książkę, jest ciekawa, zmusza do refleksji nad swymi postawami, decyzjami.
Bogusława Matachowska