Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

Witamy na stronie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Witolda Gombrowicza w Kielcach.

Zapraszamy do korzystania ze zbiorów.

Kontakt z Wypożyczalnią:

poniedziałek, wtorek, czwartek, piątek: 9:00-19:00; środa, sobota: 9:00-15:00

Logo MKiDN


Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza w Kielcach otrzymała 90 790 zł dofinansowania na zadanie Dyskusyjne Kluby Książki w województwie świętokrzyskim w ramach programu „DYSKUSYJNE KLUBY KSIĄŻKI” 2024 ze środków Instytutu Książki pochodzących z dotacji celowej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Całość zadania 100 790 zł. Pozyskane środki zostaną przeznaczone na zakup kompletów książek dla klubów, szkolenia dla moderatorów, spotkania autorskie na terenie województwa świętokrzyskiego oraz działania związane z promocją idei programu.


Koordynator wojewódzki programu: Małgorzata Winkler

kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.

13 grudnia  Spotkanie Świąteczne Dyskusyjnego Klubu Książki.

Spotkanie odbyło się w świątecznej scenerii, nie zabrakło rozmów na tematy bożonarodzeniowe, o przygotowaniach do Świąt i wymiany przepisów. Rozmawiałyśmy też o spotkaniach w poprzednich miesiącach i o książkach jakie byśmy chciały omawiać na spotkaniach w przyszłym roku. W spotkaniu udział wzięło 18 osób.

Na spotkaniu omawialiśmy książki: „Dolina Radości” Stefana Chwina. Autor „Doliny Radości”, rocznik 1949, pisarz, eseista, krytyk literacki, historyk literatury  związany jest z Gdańskiem od urodzenia. Na Uniwersytecie Gdańskim ukończył studia polonistyczne i tam pracuje jako profesor w Instytucie Filologii Polskiej. Stefan Chwin jest autorem wielu rozpraw naukowych poświęconych m.in. twórczości Gombrowicza, Schultza, Konwickiego. Jest laureatem wielu nagród w dziedzinie literatury przyznanych mu w kraju i  za granicą. „Dolina Radości” to powieść z pogranicza fantazji i rzeczywistości, którą czyta się jak powieść sensacyjną. Losy głównego bohatera Eryka Stamelmanna przedstawione od lat 20-tych do 70-tych XX wieku, to symbol złożoności świata, ironii losu, nieprzewidywalności zdarzeń. Historia Eryka zatacza koło- w Gdańsku się zaczyna i w Gdańsku się kończy. Eryk jest dzieckiem porzuconym, przysposobionym przez dobrze sytuowanych państwa Stamelmannów, którzy  zapewnili mu szczęśliwe dzieciństwo i wykształcenie. Ale skąd się wziął na tym świecie? Z dzieciństwa powraca mu sen o ogromnym kamieniu, który spada na ziemię, pęka, a z jego wnętrza wypada dziecko o złotych włosach-to on, Eryk. Dolina Radości istnieje naprawdę- jest to piękna leśna dolina w okolicy Gdańska Oliwy, a jedną z ciekawostek dla odwiedzających to w tym miejscu jest ogromny, granitowy głaz, pęknięty na pół. Eryk bywał tam z rodzicami. Szczęśliwa młodość chłopca zakończyła się wraz ze śmiercią rodziców. Eryk znalazł jednak opiekuna i nauczyciela w osobie pana Rasermanna, charakteryzatora i makijażysty w Monachijskiej operze. W tym fachu prześcignął mistrza i zgodnie z myślą , która towarzyszyła mu od dzieciństwa: „ nie ma głębi, jest tylko powierzchnia”, działał jak czarodziej, zmieniając ludzkie oblicza. I tu pojawia się cały korowód postaci, z którymi Eryka, mistrza charakteryzacji ,złączył los: sławni aktorzy, m.in. Marlena Dietrich, znane postacie historyczne- Hitler, Stalin, a także zwykli ludzie, m.in. Żydzi, których Eryk ratuje przed zagładą. Losy rzucają Eryka w różne miejsca w Europie- działa w Monachium, Norymberdze, Berlinie, Warszawie, Moskwie, gdzieś za Uralem, a wszędzie towarzyszy mu Anna, jego ukochana z okresu młodości spędzonej w Monachium.

Trudno jest krótko streścić wydarzenia, o których opowiada „Dolina Radości”. Niełatwo się też czyta tą niesamowitą opowieść, w której prawdziwe historie przeplatają się ze sferą fantazji. A już prawdziwe zdziwienie budzi we mnie wyjątkowa umiejętność autora- połączenie tych dwu światów- wymyślonego i rzeczywistego. Zamknęłam książkę i pomyślałam: a gdyby to się zdarzyło naprawdę? „Dolinę Radości” czyta się jak powieść sensacyjną, a takie opowieści zachęcą  na pewno sporo czytelników. A może młodsi  znajdą w niej trochę prawdziwej historii XX wieku. Zachęcam do przeczytania.

Małgorzata Śmigielska


Jest to modny obecnie political fiction z pewnym elementem całkowitego nieprawdopodobieństwa. Losy Eryka Stamelmanna toczą się od początku XX wieku aż do roku 1970, a nasz bohater zachowuje wciąż młodość. Jest niezwykle utalentowanym makijażystą, potrafi swoim talentem zmieniać ludzkie twarze, pozwala mu to zachować życie w różnych dziwnych okolicznościach. Owe niezwykłe sytuacje czynią Go świadkiem, a nawet uczestnikiem wielu ważnych wydarzeń. Widzi jak powstaje i rozwija się nazizm ze wszystkimi wynaturzonymi zbrodniami. Współpracuje z wybitnymi reżyserami: Murnauem, Sternbergiem, Leni Refenstahl. Według powieści to Eryk odkrywa i tworzy wizerunek Marleny Dietrich. Życie jego toczy się niezwykłymi meandrami. Pochodząc z Gdańska powraca tam i usiłuje prowadzić spokojne życie, ale ma w sobie coś z prowokatora więc stara się podjudzać przeciw sobie „moich polskich braci”  oraz „moich niemieckich braci” co jest łatwe w Wolnym Mieście Gdańsk. Podobnie zachowa się w 1970 roku wykrzykując hasła wywołujące wrogość i agresję wzajemną „moich polskich braci robotników” i „moich polskich braci żołnierzy”. Takie zachowanie ma podkreślić neutralność bohatera. Że nie stoi po czyjejkolwiek stronie. Oczywiście jest to tylko fikcja polityczna, głównie fikcja. Polecam miłośnikom tego gatunku, ja na pewno po drugą taką książkę nie sięgnę, tę przeczytałam z poczucia obowiązku wobec DKK.

Danuta Pak


Kolejną książką, którą omawialiśmy na spotkaniu był „Przewóz” Andrzeja Stasiuka.

"Przewóz" Andrzej Stasiuk

Andrzej Stasiuk napisał w swojej książce: "Wojna nie kończy się nigdy dla kogoś, kto ją widział". Tę myśl, skądinąd jak najbardziej słuszną, można rozwinąć. Obraz wojny, tych co ją widzieli i przeżyli jej okrucieństwa, jest przekazywany następnym pokoleniom. Udowadniają to badania naukowe, dlatego powojenne pokolenie pisarzy wciąż do niej powraca tak, jakby sami byli uczestnikami tych wydarzeń.

Mężczyzna, nienazwany w książce z imienia, powraca do rodzinnych stron znajdujących się nad Bugiem. Porusza się drogą 816, która mało kto jeździ, ponieważ poprowadzono ją przy samej granicy Polski, jaką stanowi rzeka Bug.

Akcja powieści właśnie w tamtych stronach się rozgrywa. Lipiec 1941 roku. Wojska niemieckie grupują się przy granicy, która w podziale Polski, zgodnie ze słynnym paktem Ribbentrop-Mołotow, została ustanowiona na Bugu. Ludzie przyglądają się temu bez emocji. Jedynymi zainteresowanymi są partyzanci-żołnierze, dziś nazywani żołnierzami wyklętymi, którzy po kapitulacji próbują nadal prowadzić walkę. Tej przedziwnej grupie przewodzi Siwy.

Nadbużańska okolica nie ucierpiała za bardzo po wkroczeniu Niemców. Komuś spalono dom, ktoś musiał oddać swój na kwaterę dla Niemców, a sam zamieszkać w stodole. Jednak wojna zaczyna budzić w ludziach mroczne instynkty, dlatego w książce jest wiele brutalnych scen. Wojna, obojętnie jak mocno kogoś dotyka, zmienia go.

Przewoźnik  Lubko przewozi ludzi na drugą stronę rzeki. Tam, gdzie teraz stacjonuje wojsko sowieckie, do niedawna była Polska. Wtedy też woził ludzi przez rzekę. Najczęściej do kościoła. Granicy pilnują Sowieci i Niemcy. Naraża się, ale przecież musi z czegoś żyć. Zawsze był przewoźnikiem i jest nim nadal. Kieruje się zdrową filozofią chłopską, ale zostaje zmuszony przez Siwego do przeprawy w księżycową noc, która nie zapewnia minimum bezpieczeństwa.

Nienazwany mężczyzna co jakiś czas odrywa się od opowieści o 1941 roku i pogrąża się we wspomnieniach po zakończeniu wojny, gdy był dzieckiem i tutaj mieszkał. Opuszczony dom dziadka powoli się rozpada. Ojciec. Dzieciństwo i retrospekcja wcześniejszych zdarzeń, w których nie uczestniczył, ale one są w nim. Zachowały się przekazane przez nigdy do końca niewyrażone emocje dorosłych.

Irena Paździerz

Na zdjęciu przewodnicząca grupy Magda Michota.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.

Dnia 15 listopada 2021 roku odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki przy WBP w Kielcach. Omawiałyśmy trzy książki.

Jedną z nich był „Dom Holendrów” Ann Patchett. Dom Holendrów to szczegółowy opis rodziny Conroy, a właściwie pokazane na jej tle życie rodzeństwa: siostry Maeve i brata Dannyego. Od 1946 roku zamieszkują w Filadelfii w luksusowym domu zakupionym przez ojca- przedsiębiorcę budowlanego. To ich dom rodzinny, w którym spędzili szczęśliwe dzieciństwo do czasu, gdy niespodziewanie odeszła matka, by wzorem Matki Teresy  z Kalkuty pracować wśród ubogich w Indiach. Nie wiadomo dlaczego tak postąpiła. Przecież wiodła dostatnie życie i nic nie brakowało jej do tzw. „szczęścia”. Ojciec uważał, że dobrze wypełnia swoją rolę jednocześnie  zaspokajając swoje ambicje. Przecież wyszli z biedy, a teraz mają piękny dom, dwie gosposie i nianię do dzieci. Ale nie zauważał, że nie wszyscy w tym domu są szczęśliwi. Maeve i Danny przeżywają traumę związaną ze złym traktowaniem przez macochę- śmierć ojca i wypędzenie z domu, a także próby radzenia sobie  w życiu. Jako dorośli zawsze byli blisko „na dobre i na złe”. W ich zachowaniu wyczuwa się, że nieodłącznym jest: żal, gniew i uraza za to czego doznali. A przecież mogli być szczęśliwą rodziną, nawet „patchworkową”. Jednak to też się nie udało. Narratorem w powieści jest Danny i ciekawe są jego spostrzeżenia. Bo przecież inaczej się ocenia to co zdarzyło się w dzieciństwie, a inaczej z perspektywy  człowieka dorosłego. Książka jest chwilami smutna i poruszająca. Czytając zastanawiałam się, czy stać by mnie było na opuszczenie dzieci. Czy raczej trwałabym w toksycznym  związku? Może zabraniem Elny z klasztoru wyrządzono jej krzywdę, bo takie miała powołanie. Natomiast zmuszenie jej do bycia żoną i matką nie było jej celem a wręcz spowodowało, że była nieszczęśliwa? Może nie mnie to sądzić. Nieraz trudne są wybory i zaskakujące decyzje. Uważam, że to obowiązkowa lektura dla rodzin. Świetnie napisana, polecam.

Mariola Banaśkiewicz

Kolejną książką, którą omawialiśmy była: „Zniewolony. 12 Years a Slave” Solomona Northupa.

Jest druga połowa XIX wieku, wolny Afroamerykanin z Ameryki Północnej zostaje oszukany i porwany, a następnie sprzedany jako niewolnik na terenach Ameryki Południowej, gdzie pracuje 12 lat u białych plantatorów. Uzdolniony muzycznie i manualnie, pracowity i wykształcony jest „wołem roboczym”, bez żadnych praw. Zabrano mu nazwisko, godność, życie rodzinne. Nie może nawet przyznać się, że jest wolnym człowiekiem, a przehandlowali go jego pobratymcy. Bity i szczuty, bezradny wobec zła i nieprawdopodobnego wyzysku, skazany jest na okrutnych panów jego życia i śmierci. Cudem uwolniony wraca do domu i daje świadectwo pisząc tę powieść. Nawiązuje do „Chaty Wuja Toma”, powieści znanej nam i czytanej w dzieciństwie. W powieści, w przypisach, znajdujemy szereg zacytowanych pism i listów do sądów i najróżniejszych instytucji z prośbami o uwolnienie Go. Solomon Northup cytuje to wszystko, by czytelnik nie miał najmniejszych wątpliwości co do opisanej prawdy, a także prawdziwości faktów i gehenny, którą przechodzą ludzie tacy jak on. Ta książka to jeszcze jedna pozycja pokazująca czym było niewolnictwo w XIX wieku. Zresztą w obecnych czasach też porywa się młodziutkie dziewczyny do domów publicznych, maleńkie dzieci na narządy (szczególnie w Indiach I Brazylii). Arabskie i ciemnoskóre żony traktuje się często jak niewolnice, bez praw, bez nauki, bez właściwej opieki medycznej. Nie zlikwidowaliśmy tego haniebnego procederu do dziś? Dlaczego? Bo jest dochodowy. Książka została napisana w sposób zrozumiały, ciekawy, językiem prostym. Krótko mówiąc „Zniewolony" to lektura godna uwagi. Polecam ją szczerze.

Elżbieta Nowak

„Zniewolony” Solomona Northupa to interesująca, pisana nieco archaicznym stylem powieść. Czyta się ją bardzo łatwo i z przyjemnością. Dzięki tej książce powróciłam do czasów dzieciństwa, gdy wśród łez wzruszenia i bólu czytałam „Chatę Wuja Toma. Oczywiście odbiór jest inny, spojrzenie na okrucieństwo losów niewolników bardziej realistyczne. Powieść pokazuje też obyczaje, technikę pracy na polach bawełny i trzciny cukrowej i oczywiście beznadzieję strasznego losu niewolników. Książkę polecam.

Danuta Pak

Kolejna powieść to Pawła Reszki „Czarni”. To trudna opowieść o grzechach powszednich i o samotności snuta przez księży, zakonników. Autor jest tylko stenotypistą. Nie mnie oceniać wybory tych ludzi, tym bardziej że młodzi ochotnicy, którzy idą do seminarium, mają zupełnie różne spojrzenie na samą ideę pozostania księdzem. Podobnie jak młodzież, która chce pozostać lekarzami, nauczycielami. Każdy z nich idzie do tego zawodu z różnych, najczęściej pozytywnych pobudek, a potem twarde zderzenie z rzeczywistością. Jedni sobie jakoś radzą, inni niestety nie. Warto przeczytać tę książkę, bo to spojrzenie na życie księży od środka, to kontynuacja naszych wyobrażeń o ich życiu z ich opowieścią o swoich przeżyciach i powołaniu.

Elżbieta Kułaga

W spotkaniu DKK udział wzięło 12 osób.

Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.
Na zdjęciu członkowie klubu.

11 października 2021 r. odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki przy WBP w Kielcach.

Udział wzięło 9 osób i omówiłyśmy trzy książki. Jedną z nich była:

Skrawki - Sigrid Combüchen. Był taki czas, że czytałam bardzo dużo literatury skandynawskiej. Dlatego kiedy zobaczyłam nieznaną mi książkę „ Skrawki” Sigrid Combüchen jako nowość zaraz ją wypożyczyłam. Jakie jest moje zdanie o tej książce powiem Paniom później, a ponieważ wiem, że niektóre z Was nie czytały jej, postaram się szybciutko przybliżyć treść. Autorka przedstawia dzieje znajomości z czytelniczką o imieniu Hedda, która przed laty napisała do niej, twierdząc, że na zamieszczonym w powieści zdjęciu zamieściła swoja rodzinę. Pod wpływem impulsu pisarka skłamała, że obecnie mieszka w dawnym domu Heddy i zaczęła wypytywać o wydarzenia z przeszłości. Czytelniczka uznała to za uprzejmość ze strony Sigrid i przez dziesięć lat powierzała swoje sekrety, a ta postanowiła wykorzystać je w swojej powieści. Jeżeli nie potrafiła zdobyć jakiś informacji, wymyślała je. I te częściowo tylko prawdziwe opowieści o młodości Heddy zajmują główną część powieści. Sigrid Combüchen opisuje okres kiedy dziewczyna poczuła, że dusi się w rodzinnym Lund i musi wyjechać w „świat”, czyli do Sztokholmu. Atmosfera rodzinna, próby zostania aktorką, tragiczne warunki mieszkaniowe w stolicy, namiętna miłość, utrata dziewictwa, szukanie męża. Wszystkie te wydarzenia autorka opisała jak dla mnie w sposób aż zanadto szczegółowy. W książce niewiele jest zajmujących fragmentów, najciekawsze to chyba te dotyczące spotkania z Luigim.

W trakcie czytania poruszył mnie wątek związany z chorobą nowotworową trzynastoletniego brata Heddy. Rodzice nie bardzo dali sobie radę z chorobą, wyjechali, zostawili syna i udali, że nic złego się nie dzieje. W ich otoczeniu nie można było nawet wymówić słowa „ rak”. Chłopiec - Åke jest ogromnie samotny w swojej chorobie, przeczuwa, że umrze, nie ma z kim o tym porozmawiać. Nawet wrażliwa Hedda go opuszcza i wyrusza do Sztokholmu. Tłumaczy, że po powrocie poświęci bratu więcej czasu, tylko tego czasu po jej powrocie niestety już nie będzie.

„Skrawki” to według mnie dość banalna powieść, męczyły mnie długie i rozwlekłe opisy, powolna akcja i drobiazgowe, szczegółowe opisy wydarzeń. Co ciekawsze w Szwecji książka ta w 2010 r. otrzymała nagrodę Augustpriset, a jest to ważne wyróżnienie przyznawane najlepszym książkom wydawanym w Szwecji i po szwedzku. Co do książki, mam mieszane uczucia, nie jest to na pewno literatura, którą chciałabym komuś polecić. Nie zainteresowała mnie, a jej treść w żaden sposób nie wpłynęła na pozytywny odbiór szwedzkiej literatury.

Maria Jarońska

Kolejną książką, którą omawialiśmy na spotkaniu był „ Szpieg” Paulo Coelho- Brazylijczyka, jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy. Miał burzliwe życie w młodości, później przeniósł się do Paryża, gdzie mieszka do dzisiaj. Zaczął pisać od 1977r., jest laureatem wielu nagród światowych. Jego książki były tłumaczone na 81 języków o nakładzie 210 mln egzemplarzy. Łącznie napisał ponad 3o książek, na język polski przetłumaczono 21 tytułów. Jego różne „zabawy z narkotykami”, w czarną magię, miłość dającą mu radość i cierpienie – to były inspiracje jego twórczości. Książka „Szpieg” została napisana w 2016 r., a bohaterką jest słynna kobieta-szpieg z lat I wojny światowej. Margaretha Geertruida Zelle ( urodzona17.08.1876 r. w Holandii o pseudonimie Mata Hari). Była córką kupca, urzekała swoją urodą. Jako młoda dziewczyna wyszła za mąż za oficera marynarki, który był od niej starszy o 22 lata. Wyjeżdżają na Jawę, jednak małżeństwo nie należy do udanych. Po śmierci swego syna ucieka do Paryża, występuje jako tancerka, luksusowa prostytutka, wzbudza duże zainteresowanie. Przedstawia sią jako „księżniczka z Jawy”. Utrzymuje bliskie stosunki z sędziami, politykami, oficerami, jako „ kokota” namawia swych „przyjaciół” do zwierzeń. Zdobyte wiadomości przekazuje swoim „mocodawcom” francuskim lub niemieckim. Była uważana za podwójnego agenta. Jako agentka H21, została aresztowana w lutym 1917 r. i osadzona w więzieniu we Francji. Po rozprawie sądowej w trakcie której nie przyznała się do zdrady została rozstrzelana pewnego październikowego poranka 1917 roku w paryskim lasku Vincennes. W trakcie egzekucji miała postawę wyprostowaną, okazywała pogardę do śmierci. I tak książka się zaczyna.

Osoba Mata Hari była znana przez długi okres czasu i uważano ją za czołową agentkę tamtych lat, która ponadto odznaczała się dużą urodą.

„Urodziłam się w nieodpowiedniej, dlatego nie mogę niczego naprawić. Nie wiem, czy w przyszłości ktoś o mnie wspomni. Gdyby tak się stało, nie chcę, żeby widziano we mnie ofiarę, lecz kobietę odważnie idącą przez życie, która za niezależność bez wahania zapłaciła najwyższą cenę.”

Mata Hari była wyjątkową kobietą, stworzyła swoją postać i mimo, że porzuciła rodzinę, nazwisko, całe swoje dotychczasowe życie, kojarzyła się jako najbardziej stylowa kobieta swojej epoki, łamiąc stereotypy budziła zazdrość i nienawiść innych kobiet na każdym kroku. Paulo Coelho bardzo dokładnie opisuje kobietę-szpiega. Przedstawiona przez niego historia wzrusza i uczula na los kobiet, które poniosły porażkę w zdominowanym przez mężczyzn świecie.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Autor opisał bohaterkę jako szpiega a równocześnie sympatyczną kobietę, którą zachwycali się mężczyźni wielu krajów europejskich.

Bardzo ją polecam jako opowieść o kobiecie ale też jako kobiecie-szpiegu.

Teresa Janecka

„Rok królika” Joanny Bator to kolejna książka, którą omówiłyśmy na spotkaniu. Jest ona pastiszem książek obecnie chętnie czytanych, które tak naprawdę ze słowem literatura nie mają wiele wspólnego. W dobie komputerów, gdy nie trzeba pisać piórem, długopisem, a potem przepisywać książek na maszynie, znacznie prościej i szybciej można stworzyć swoje dzieło. Pomagają w tym liczne kursy kreatywnego pisania. Wiele adeptów marzących o karierze pisarskiej, jak dla przykładu Nora Roberts, której powieści zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków i zostały sprzedane w milionach egzemplarzy, zapisuje się na takie kursy. Nie ma znaczenia talent, zainteresowanie literaturą, wiedza, wystarczą chęci. A kto jest wytrwały w zapobieganiu o taką karierę i potrafi się wypromować, być może osiągnie sukces. Sukces w postaci pieniędzy i popularności.

I taką bohaterką książki Joanny Bator jest Julia Mrok. Pisarka romansowych historii dziejących się w przeszłości, kiedy kobiety chodziły w krynolinach, a czyhających na ich majątek utracjuszy było bez liku. Takie książki dobrze się sprzedają i Julia Mrok zdobyła to co najważniejsze: pieniądze i sławę. Mieszka w pięknym domu z dwoma kochankami, Aleksandrem i Alem. W pewnym momencie Julia Mrok postanawia zniknąć bez śladu. Dokładnie obmyśla plan. Ma nowe dokumenty na nazwisko Anna Karr, pieniądze, samochód. Pozoruje swoje morderstwo zostawiając w piwnicy ślady krwi oraz list, który mają wysłać do organów ścigania pomagający jej w ucieczce. Winą za swoją śmierć obciąża kochanków. Na miejsce swojego pobytu wybiera Ząbkowice Śląskie, które w przeszłości nosiło nazwę Frankenstein. Tam znaleziono zwłoki dwóch mężczyzn, ale bardziej frapującym wydarzeniem jest pojawienie się tam królika grozy. Mieszkańcy twierdzą, że w ciało królika wszedł duch jego właścicielki. Anna Karr chce stworzyć siebie od nowa, Julia Mrok nie zna swojej przeszłości. Wychowała się w domu dziecka i nic nie wie o swoich rodzicach. W Ząbkowicach Anna Karr konfabuluje, że przybrana matka przed śmiercią powiedziała jej, iż urodziła się w tym mieście. Na starym zdjęciu w oknie u fotografa dostrzega zdjęcie bliźniaczek i wyobraża sobie, że ona jest jedną z nich. Zaczyna szukać swojej siostry bliźniaczki, a każdą osobę jaką spotyka umieszcza w książce, którą pisze jako Anna Karr.

Na każdej niemal stronie piętrzą się niesamowite zdarzenia, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Tak samo nieprzewidywalne są osoby, które, czują miętę do spróchniałych drzew czy dywaników łazienkowych. Dziwną kobietą jest też Wiktoria Frankowska, która prowadzi spa „Pod Królikiem”, w którym zatrudnia się bohaterka. Potworna tajemnica, jaka wiąże się z tym miejscem sprawi, że Julia Mrok będzie musiała na nowo zmierzyć się ze swoją przeszłością i podjąć decyzje, które po raz kolejny odmienią jej życie. W powieści za dużo jest według mnie wynaturzonego seksu, ale jak wiadomo takie książki lepiej się sprzedają. W Ząbkowicach jest pełno królików, znacznie więcej niż prestigitator wyciąga z kapelusza podczas pokazu. Trwa Rok Królika, gdzie wszystko, zgodnie z chińskimi przepowiedniami może się zdarzyć.

Joanna Bator bawi się wciągając czytelnika w niesamowite wydarzenia, którymi tak często raczą nas autorzy romansowych czy kryminalnych powieści. Mnie jednak ta zabawa nie wciągnęła. Niekiedy nudziłam się czytając tę książkę .

Irena Paździerz

Członkowie lokalnego klubu DKK
Członkowie lokalnego klubu DKK
Członkowie lokalnego klubu DKK

Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, które odbyło się 20 września 2021 było bardzo ciekawe i intrygujące. Składało się z dwóch części, w trakcie jednej omówiłyśmy książki, które zaplanowałyśmy na to spotkanie. A w trakcie drugiej panie przedstawiły nam recenzje książek, które przeczytały w trakcie pobytu nad morzem. Wtedy to 01 września, odbyło się w Krynicy Morskiej , takie mini spotkanie naszego DKK. Opis tego spotkania jest zamieszczony na stronie internetowej WBP.

20 września omówiliśmy następujące książki: „ Jadąc” Eustachy Rylski.

Z nazwiskiem Eustachego Rylskiego spotkałam się niejednokrotnie jako autorem scenariuszy filmowych, dramaturgiem, prozaikiem, laureatem różnych nagród literackich. Niestety niezbyt dokładnie znałam jego twórczość. Eustachy Rylski miał trudne dzieciństwo, pochodził z Wołynia, ojciec i stryj jako oficerowie podziemia zginęli z rąk hitlerowców. Wychowywała go dalsza rodzina. Poświęcił się literaturze, zwłaszcza patriotycznej. Debiutował przed czterdziestym rokiem życia dyptykiem „ Stankiewicz. Powrót”, o życiu syna powstańca styczniowego, następna powieść  „ Człowieka w cieniu” wydał dopiero po 20 latach. Potem stworzył kilka sztuk teatralnych i trzy zbiory opowiadań. Za swa prozę dostał liczne nagrody: im. A. Mickiewicza (2005), miasta Warszawy ( 2016), Złoty Medal Gloria Artis, jego twórczość przetłumaczona została na wiele języków. Zapoznawszy się z Jego sylwetką, zaczęłam czytać książkę „ Jadąc”, nowość wydaną w 2021 roku. Jest to zbiór esejów. Autor zaczyna od stwierdzenia, że są rzeczy, które kształtowały jego charakter, jak np. obrazy, dźwięki, frazy, wersy, pejzaże. Wszystkie te rzeczy, zjawiska, łagodzą obyczaje, mają wpływ na całe życie, nawet intymne. Rylski pisze, że muzyka samochodowa, słuchanie podczas jazdy, wchodzi w skład otaczającego nas pejzażu, jazdy i dźwięku. To porównanie bardzo mnie zaintrygowało, zastanawiałam się nad każdym esejem, a były bardzo ciekawe, poświęcone przede wszystkim muzyce. Muzyce bardzo różnej: poważnej, jazzowej, ludowej, polskiej i zagranicznej. Na stronach książki współbrzmią ze sobą: muzyka rosyjska i cygańska, mandżurski walc, arie z oper Karola Szymanowskiego i Mahalia Jackson z Amerykańskiego Południa. Rylski podróżując po Europie od Skandynawii, Portugalii, Rosji, Francji, poznaje wiele melodii i one przekładają się na jego twórczość. Spodobał mi się fragment poświęcony twórczości Fryderyka Chopina, w którym autor opisuje jego twórczość, życie, znajomości, zwłaszcza z kobietami, które miały duży wpływ na naszego geniusza. Pisze o Marii Wodzińskiej, znanej i docenianej malarce, pianistce i kompozytorce, pochodzącej ze znanej rodziny szlacheckiej herbu Jastrzębiec, w pewnym momencie narzeczonej Chopina. Opowiada o paryskich damach, które mdlały na Jego widok czy szkockiej pianistce Jane Stirling, która była w stosunku do niego natarczywa i męcząca, aczkolwiek po śmierci zadbała o wykonanie pomnika nagrobnego Chopina na cmentarzu Pere-Lachaise. Przez całą książkę poznajemy różne ciekawe postacie opisane przez autora. Tytuł „ Jadąc” przypomina Rylskiemu wrażenia z licznych podróży i ich wpływ na jego życie. Muszę przyznać, że książka mi się podobała, jest jedną z ostatnio wydanych, z którą miłośnicy literatury powinni się zapoznać. Są to eseje pisane przez konesera, eleganckiego i inteligentnego mężczyznę o ciekawym i plastycznym języku, który jak sam napisał jest „ zachwycony życiem, jakie mi się przydarza. Skłonny przedłużać je poza granice jakiejkolwiek normy moralnej. Obojętny na jego próżniaczość. Milczący wobec zarzutów, że je tracę”. Jeżeli szukacie Państwo ciekawej i wciągającej książki, lubicie nostalgiczne i melancholijne historie to koniecznie namawiam do sięgnięcia po „Jadąc” E. Rylskiego. Ta interesująca pozycja nakłoni niejednego czytelnika do przemyśleń i refleksji. Gorąco polecam.

Bogumiła Matachowska

 

Kolejną książką, którą omawialiśmy na spotkaniu była Antonio Muñoz Molina „ Zima w Lizbonie”. Podtytuł powieści Moliny „ Miłość i samotność. Alkohol, jazz i Lizbona nocą” to esencja treści tej książki. Te kilka słów wprowadza czytelnika w mroczną atmosferę nocnych klubów i półświatek ich bywalców. Antonio Molina opowiada historię poznanego w San Sebastian czarnoskórego muzyka Santiago Biralba, który w barze „ Lady Bird” grywał na fortepianie. Razem ze swoim przyjacielem, świetnym trębaczem Billy Swanem grali dobry jazz. Któregoś wieczoru w barze pojawia się ze swoją dziewczyną Malcolm, korespondent nielegalnie handlujący obrazami i antykami. Jego dziewczyna- Lukrecja poznaje tu Biralba. Ukryty romans trwa 15 dni, aż do potajemnego wyjazdu Malcolma i Lukrecji do Berlina. Po nagłej rozłące pozostaje beznadzieja codzienności, nocne życie z nieodłącznym alkoholem i czekanie na listy od Lukrecji. Biralbo spotyka ją po trzech latach w San Sebastian, odmienioną, jakby ciągle przed czymś uciekającą. Świat ciemnych interesów Malcolma i jego przyjaciół staje się zagrożeniem dla Lukrecji i Biralba. Uciekają do Lizbony, Lukrecja znika z życia Biralba a on zmienia nazwisko i rusza i w trasę ze swoim przyjacielem Billy Swanem, by grać ten „ dobry jazz”. Temat powieści jest dla mnie niezbyt interesujący, ale przyznaję ciekawie przedstawiony. Forma opowiadania, jakby z dystansu czasowego przeplata się z żywą akcją, momentami nawet o charakterze kryminalnym. Zwraca uwagę staranny język, jakaś delikatność, subtelność w pisaniu zarówno o miłości, knajpianej muzyce, jak i o tej ciemniejszej stronie życia. Również pięknie opisany klimat nocnego życia potrafi rozbudzić wyobraźnię.

Książka została starannie wydana przez Dom Wydawniczy REBIS w Poznaniu w 2016 roku. Jest to drugie wydanie po prawie trzydziestu latach. Czy to świadczy o popularności Moliny? Być może, bo na podstawie tej historii został zrealizowany film. Książka na pewno nie dla każdego, aczkolwiek uważam, że znajdzie swoich wielbicieli.

Małgorzata Śmigielska

 

Książka „ Dymna” Elżbiety Baniewicz to kolejna bardzo ciekawa pozycja, którą omówiłyśmy na spotkaniu. Jest to ponad czterysta stron biografii Anny Dymnej ( z domu Dziadyk). Podzielona jest na rozdziały, które w sposób chronologiczny obrazują życie bohaterki począwszy od dzieciństwa. Rozdział „ Skąd ta uroda”?, z którego dowiadujemy się o korzeniach rodzinnych Anny Dymnej, zawiera opis jej pierwszych lat życia, kiedy to państwo Dziadykowie wraz z Anną i dwoma synami mieszkali w Krakowie w pożydowskiej kamienicy, a sąsiadami ich byli „ dziwni ludzie”. Był to aktor Jan Niwiński z żoną malarką, który lubił dzieci i chętnie z nimi rozmawiał. Dzięki tym kontaktom Anna została aktorką zawodową. Następne rozdziały to opis kariery zawodowej i ważniejszych wydarzeń z życia prywatnego udokumentowanych ilustracjami.

Dymna- absolwentka Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie jest aktorką teatralną i filmową. Od 1973 roku związana z krakowskim Teatrem Starym. Już podczas studiów w 1969 roku zadebiutowała w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie w roli Isi i Chochoła w „ Weselu” S. Wyspiańskiego, w reżyserii L. Zamkow. Z końcem lat 70- tych stała się jedną z bardziej znanych, lubianych i popularnych aktorek. W swoim życiu zagrała ponad 100 ról teatralnych i filmowych. Były to przeważnie role znaczące, pierwszoplanowe. Wszyscy znamy jej zagrane postacie, ale dla wywołania miłych wspomnień przypomnę niektóre z nich: w „ Janosiku” jako hrabianka, w 1974 roku w filmie „ Sami Swoi”- Ania Pawlaczka, w filmie „ Pięć i pół Bladego Józka”- główna rola ( wówczas na planie poznała Wieśka Dymnego), rola Barbary Radziwiłłówny w serialu „ Królowa Bona” oraz filmy „ Trędowata” i „ Znachor”- role pierwszoplanowe.

Bardzo poruszający fragment książki to rozdział „ Miłość życia”. Rzeczona miłość życia Anny przyszła nieoczekiwanie, kiedy na planie filmu w Łącku poznała o 15 lat starszego scenarzystę – Wieśka Dymnego. Poznanie z nim było burzliwe, bo Wiesiek był jak ogień, ale Dymna była nim zauroczona i wyszła za niego za mąż. Jednak w wieku 27 lat została wdową, kiedy Wiesiek zmarł tragicznie. Anna nie rozdrapywała ran żyjąc wspomnieniami miłości.

 Kuszona propozycjami z Warszawy wygrała wszystko, jak pisze autorka, zostając w Teatrze Starym. Nie korzystała z ofert zagrania w reklamie czy innej proponowanej formie jak talk-show. Zawsze była sobą i kochała teatr. W Krakowie ludzie kochają teatr, bo bez teatru nie ma kultury- pisze autorka, cytując słowa Anny Dymnej.

Z rozdziału „ Nareszcie mogę grać baby” dowiadujemy się, że śliczna Anna utyła w czasie ciąży i stała się w pełni dojrzałą kobietą, wówczas zaczęła dostawać role kobiet dojrzałych, bogatych wewnętrznie, np. Anity z „ Antygony w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego w reżyserii Kazimierza Kutza. Za tą rolą poszły inne- Anny Wojcew w sztuce Czechowa „ Płatonow”, Małgorzaty w ekranizacji „ Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa w Teatrze Telewizji, etc.

Mocno zaintrygował mnie rozdział „ Poezja uszlachetnia”. Z początkiem nowego tysiąclecia aktorka wymyśliła sobie nową formę pracy: słuchanie poezji w niedzielne przedpołudnia. Na jej prośbę dyrektor Teatru J. Słowackiego udostępnił wnętrze foyer i tak powstał pierwszy w Krakowie salon poezji, gdzie spotykali się różni ludzie, by słuchać czytanej poezji. W tym przedsięwzięciu wspierali ją: Józef Opalski- reżyser i erudyta ( pochodzący z Kielc) oraz Bronisław Maj- poeta. Salon przetrwał chyba tylko po to, by mieli dostęp do kultury ludzie, których na kulturę nie stać. Powstają również filie, które zapraszają na otwarcie Annę Dymną jako Matkę Chrzestną, jest ich już czterdzieści dziewięć, nie tylko w kraju, również za granicą.               

 Autorka już na wstępie książki pisze, że Anna Dymna jest nie tylko aktorką, jest także człowiekiem i to Człowiekiem Wyjątkowym. Jest normalną kobietą, która w dużej mierze poświęca swoje życie prywatne tym, którzy potrzebują wsparcia materialnego lub czasem tylko słownego. W 2003 roku założyła fundację „ Mimo Wszystko” w Radwanowicach pod Krakowem zbudowała „ Dolinę Słońca”- miejsce dla osób niepełnosprawnych. Teraz, kiedy „ świat stał się szalony, pełen przemocy” prowadzi w telewizji program pt. „ Spotkajmy się”, poświęcony rozmowom z ludźmi chorymi, okaleczonymi przez wypadki i nałogi. W ten sposób pokazuje, co jest ważne w życiu człowieka i zwraca uwagę na uniwersalne wartości.

Warto przeczytać tę książkę, by poznać bliżej Annę Dymną, nie tylko jako aktorkę, ale także Kobietę Społecznika. Taka postać zdarza się tylko raz i budzi u czytelnika refleksję. Grane przez nią role i zamieszczone w książce zdjęcia, ilustracje ,wycinki z gazet, nazwiska aktorów i reżyserów świadczą o wysokim poziomie teatrów krakowskich w tym czasie.

Teresa Majta

Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
zdjęcie ksiązki Michała Rusinka
Członkowie klubu DKK

Drugie spotkanie DKK, które miało miejsce  nad morzem odbyło się 07 września 2021r. Było to takie mini spotkanie, uczestniczyło w nim 5 osób, w tym dwie nasze klubowiczki.

Panie (i jeden pan) omówiły 2 książki. Jedna z nich to: „Tani drań” Marcin Michnikowski, Wiesław Michnikowski.

Wiesław Michnikowski to wspaniały aktor, którego wszyscy znali i którego syn namówił do wspomnień o swojej przeszłości i tak powstała ta książka. Aktor opowiadał synowi jak wspaniałe miał dzieciństwo w czasach przedwojennych i jak cudowna i piękna była wtedy Warszawa. Wspomniał także o tym jak ciężkie i okropne było życie ludzi podczas okupacji hitlerowskiej. W 1945 roku Wiesław Michnikowski znalazł się w Lublinie i tam „przypadkowo” rozpoczęła się jego kariera aktorska. Szybko jednak wrócił do Warszawy i otworzyły się przed Nim drzwi wielkich teatrów: Klasycznego, Komedii, Współczesnego i Nowej Warszawy. Wiesław Michnikowski zasłynął także jako spiker w audycjach Polskiego Radia. Opowiadał dzieciom bajki. Brał czynny udział w Kabarecie Dudek, Kabarecie Starszych Panów i Wagabunda. Bardzo dużo spektakli i kabaretów z Jego udziałem było transmitowane w Telewizji Polskiej przez lata. To dzięki takim aktorom jak Wiesław Michnikowski i innym ( większość z Jego pokolenia) mieliśmy okazję oglądać różnego rodzaju sztuki, komedie, dramaty, a także wspaniałe kabarety. Mogliśmy też podziwiać utalentowanych aktorów. Spektakle te były wyświetlane głównie w godzinach wieczornych. Oglądaliśmy je z zapartym tchem, a rano w pracy niewyspani, ale „nakarmieni” ucztą intelektualną rozmawialiśmy o nich, wymienialiśmy poglądy i opinie. A proszę uwierzyć, że dyskusje były naprawdę gorące. Po przeczytaniu książki „ Tani drań” stwierdziłam, że jest to fantastyczna lektura, wspomniano w niej wiele aktorek i aktorów, dobrze nam znanych z tamtych czasów, zamieszczono też mnóstwo zdjęć popularnych osób. Miło ich znowu sobie przypomnieć i choć wielu z nich odeszło, to jednak nadal pozostają w naszej pamięci. Polecam serdecznie tę lekturę wszystkim, można się przy niej pośmiać, odstresować i powspominać.

Teresa Janecka

Druga omówiona książka to „Pypcie na języku” Michała Rusinka. Jest to zbiór felietonów- anegdot, traktujących o codzienności i pięknie naszego języka. Michał Rusinek twierdzi, że nasze słownictwo użyte w sposób niewłaściwy lub błędny staje się źródłem nieporozumień, czy farsy, np. „… awaria toalety, prosimy załatwiać się na własną rękę”, lub „Znaleziono psa, wiadomość w smażalni”, itd., itd. Książka rzeczywiście na urlop, na zły i dobry nastrój, w momencie kiedy na głos czytałam jej fragmenty, wzbudzała salwy śmiechu wśród słuchających. Na co dzień niestety spotykamy się z zachwaszczonym wulgaryzmami językiem. Ta książka pozwala nam dostrzec jego piękno i niejednoznaczność, bo przecież język jest czymś bardzo osobistym. „Pypcie na języku” jest napisana kulturalnie i piękną polszczyzną. Polecam.

Elżbieta Nowak

Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK
Członkowie klubu DKK

Dnia 24. 08. 2021 r. odbyło się spotkanie DKK. Dotyczyło czterech książek.

Pierwsza z nich to „ Nemezis” Philipa Rotha. Jest on amerykańskim pisarzem nagrodzonym wieloma nagrodami, w tym prestiżową Nagrodą Pulitzera, a przez wielu krytyków uznawanym był za kandydata do nagrody Nobla.

Akcja niewielkiej objętościowo książeczki „ Nemezis” rozgrywa się pod koniec II wojny światowej w dzielnicy żydowskiej Weequahic miasta Newark podczas epidemii polio. Ta straszna choroba, która zabija dzieci, a tych, którzy wyzdrowieli, skazuje na trwałe kalectwo, pojawiała się zawsze latem podczas wakacji. Okazuje się, że w 1944 roku zarażają się nią również dorośli.

Wielokrotnie autor wspomina , że polio wywołują wirusy, więc samo przez się wynika, że jest zaraźliwa. Wielowiekowe doświadczenia ludzkości, która wielokrotnie doświadczała różnych epidemii powinny skłonić władze, aby ograniczyć grupowanie się ludzi, szczególnie dzieci, które bardziej narażone są na zachorowanie, ale tak nie jest. W Weequahic jest otwarty stadion, na który codziennie przychodzi około setka dzieci. Opiekunem boiska jest młody nauczyciel wychowania fizycznego Bucky Cantor. Już w tym momencie obudziło się we mnie podejrzenie, że autor niezbyt dokładnie przygotował się do napisania książki. Bo kto widział takiego nauczyciela, który poradził sobie tak dobrze z setką dzieci obojga płci i w różnym wieku? A panu Cantorowi się to udaje. Organizuje jednocześnie rozgrywki  dla czterech grup baseballa, a resztą dzieci tak potrafi się zająć, że żaden podopieczny się nie nudzi. Może dlatego mu się to udaje, bo te dzieci są wręcz idealne. Nikt z nikim się nie kłóci, nikogo nie popycha, nikt nikomu nie dokucza, nie ma bójek wśród chłopców. Jednak ta idylla w dzielnicy nie trwa długo. Pojawiają się chuligani z dzielnicy zamieszkałej przez Włochów i opluwają chodnik. Chcą aby żydowskie dzieci również zaraziły się polio. To mali antysemici szykanujący Żydów. Pan Cantor nie tylko dobrze sobie radzi z powierzoną mu trzódką, ale również z włoskimi chuliganami. Niestety epidemia rozprzestrzenia się. Zaczynają chorować i umierać dzieci z dzielnicy Weequahic. Kiedy coraz mniej dzieci przychodzi na boisko pa Cantor za namową swojej dziewczyny-Marcii, decyduje się wyjechać z Newark w góry Powno, gdzie Marcia jest wychowawczynią na obozie, na Indiańskim Wzgórzu. Zwolniło się miejsce po powołanym do wojska obozowym ratowniku i nauczycielu pływania. Pan Cantor z wahaniem podejmuje decyzję o wyjeździe. Jest zadowolony z nowej pracy, a szczególnie ze spotkania z narzeczoną. Codziennie wieczorem, gdy wszyscy udają się spać, płyną łódką na wyspę i tam się kochają.

W tym miejscu znowu pojawiło się we mnie przekonanie, że Philip Roth nie wie jak wygląda praca wychowawcy na obozie. To opieka nad powierzonymi dziećmi przez 24 godziny na dobę. Nie do pomyślenia jest, żeby zostawić podopiecznych w nocy wierząc, że wszyscy grzecznie śpią.

Merytoryczne błędy w książce sprawiają, że niekiedy umyka jej prawdziwe przesłanie. Straszna choroba polio, na którą w 1944 r. nie było szczepionki, sieje strach w ludziach i powoduje tragiczne skutki. Autor porusza odwieczny problem pojawiających się epidemii. Dlaczego zarażają się jedni a nie drudzy ? Dlaczego ludzie skazywani są na niewyobrażalne cierpienie, nie z własnej winy? Rozumiemy dylematy autora, ponieważ takie same pytania zadajemy sobie od półtora roku żyjąc w pandemii spowodowanej wirusem COVID-19.

Irena Paździerz  

Kolejną książką, którą omawialiśmy na spotkaniu to „ Koniec świata w obrazkach” Roberta Goolricka.

Według mnie jest to studium psychologiczne dziecka, a potem dorosłego mężczyzny molestowanego już w wieku  czterech lat przez własnego ojca. Ojca – dodam, nauczyciela akademickiego. Alkoholika? –nie! On przecież pije tylko drinki, wprawdzie codziennie, ale w towarzystwie, a także z żoną. Kulturalna, szczęśliwa, spokojna rodzina?...” Odtąd nie byłem tym samym człowiekiem…duchowe zabójstwo…małe dzieci, życie nieodwracalnie pogwałcone, którzy na zawsze potracili niewinność, ufność”. Reakcją bohatera jest ciągłe samookaleczanie się, próby samobójcze, alkoholizm, brak wiary w każdą spotkaną kobietę, każdego człowieka. Szuka miłości i nie znajdzie jej nigdzie ani śladu. Dlaczego ta książka? Bohater-autor ( powieść autobiograficzna) podaje kilka powodów dlaczego ją napisał: „ Opowiadam, ponieważ tęsknię za pięknem życia, o którym słyszałem, a którego nie znam, z którego mnie wykluczono, i tęsknota nigdy nie mija. Opowiadam tę historię ze względu na ojców. Księży. Trenerów. Instruktorów skautingu. Samotnych mężczyzn w mrocznych suterenach. Morderców”

Świadkiem gwałtu na Robercie była matka. Czteroletnie dziecko opowiedziało o tym babce. I to była jego największa wina, że przyznało się. „ Dlatego zawsze przeganiane, niedoceniane, wręcz zadręczane, wyśmiewane przez najbliższych. Pozostają na uboczu rodziny.” A przecież pijany ojciec robił to trojgu dzieciom. Zmowa milczenia, zamiatanie pod dywan, bo rodzina na zewnątrz taka piękna i szczęśliwa. I to jest w tym też najstraszniejsze. Pytam dlaczego? W Imię czego chronić męża i syna zboczeńca, potwora, zabójcę własnych dzieci? I czy tylko własnych? W imię miłości do męża, czy babki do syna? Nie, aby nikt nie dowiedział się prawdy!

Wstrząsająca książka. Polecam mężczyznom od 14 – 100 lat życia. Ku przestrodze!!!

Elżbieta Nowak

W nieco innym klimacie i nastroju rozmawiałyśmy o kolejnej książce „ Spadkobiercy” Kaui Hart Hemmings.

Książka ukazała się w 2011 roku, nie jest więc nowością na rynku czytelniczym. Wydaje się, że w książce zostało przedstawione życie bogatych ludzi w pięknych okolicznościach przyrody- piękne widoki, wspaniała plaża, gorące słońce, wczasowicze pod palmami. Tak sugerowałby nawet tytuł książki. Tymczasem w takim miejscu dochodzi do tragedii. Joane, matka dwóch córek, żona prawnika i zarazem spadkobiercy wielkiej fortuny na Hawajach, potomka królewskiego rodu- ulega wypadkowi w czasie wyścigu łodzi motorowych i zapada w śpiączkę. Matt musi zmienić swoje życie, zająć się domem i wychowaniem dwóch córek dziesięcioletniej –Scottie i 18- letniej Alex. Przede wszystkim codziennie odwiedza żonę w szpitalu. Robi wszystko aby ją uratować i włącza dziewczynki w te odwiedziny. Rokowania co do wybudzenia żony ze śpiączki są jednak nikłe, a nawet jeśli dojdzie do tego, to Joane może pozostać „rośliną”. Zresztą wcześniej zdecydowała, że nie wyraża zgody na utrzymywanie jej przy życiu za pomocą maszyn. Należy pozwolić jej odejść. Kiedy kobieta, zgodnie ze swoją wolą zostaje odłączona od aparatury, podtrzymującej jej funkcje życiowe, Matt postanawia zawiadomić o zbliżającej się jej śmierci rodzinę, przyjaciół i znajomych. Tu zaczyna się odkrywać prawdziwe życie rodziny, którego Matt wcześniej nie dostrzegał. Córki, które dopiero teraz „ poznaje”, okazują się nieposłuszne, mają swoje zdanie, z którym ojciec musi się liczyć, często wbrew sobie i … logice. Ze starszą Alex nie ma prawie kontaktu, musi do niej dopiero docierać, bardzo powoli i ostrożnie, aby jej nie spłoszyć. Dziewczyna sprawia trudności wychowawcze, nie ma kontaktu z matką. Matt wcześniej nie ingerował w stosunki matki z córką. Nie interesowały go przyczyny konfliktu pomiędzy nimi. Tymczasem okazało się, że konflikt ten ma ważne podłoże, Alex bowiem odkryła romans matki. Matt analizuje swoje życie z Joan, konflikty rodzinne, stosunki pomiędzy członkami rodziny. Poznaje kochanka żony, stara się ją zrozumieć i szuka przyczyn tego co się stało także w swoim postępowaniu. I znajduje je, np. w tym, że zbyt zajęty był pracą oraz sprawami majątkowymi rodziny, swym najbliższym poświęcał zbyt mało czasu i uwagi. W końcu Mattowi udaje się nawiązać pozytywny kontakt ze starszą córką, zawdzięcza to także jej chłopakowi Sidowi. W obliczu tragedii, która dotyka rodzinę zmieniają się wzajemne relacje rodzinne, które w moim odczuciu w książce ukazane są nieco powierzchownie .Brakuje mi pokazania emocji, przeżywania ich przez Matta jak i córki. Co przeżywają w obliczu śmierci matki, jak wyobrażają sobie swoje dalsze życie bez matki, czy była ona ważna w ich życiu? Czy matka kochała swoje dzieci? Tego zabrakło w książce. Dlatego  książka nie wzbudziła we mnie większych emocji. Poza tym jej treść , moim zdaniem, rozmija się z tytułem. Sprawa spadku potraktowana jest drugorzędnie i właściwie nie wiadomo o co z nim chodzi.

Trudno mi jednoznacznie powiedzieć czy książkę polecam. Moim zdaniem nie jest zbyt wciągająca. Można ją sobie „ odpuścić”.

Maria Jarońska

Spotkanie tym razem obfitowało w ilość omówionych książek. Kolejną z nich była  podróżnicza opowieść Marthy Gellhorn „ Podróże z nim i samotnie. Pięć piekieł na ziemi”.

Martha Gellhorn to była żona Ernesta Hemingwaya, korespondentka wojenna w czasie II wojny światowej ,oraz konfliktów po jej ukończeniu.

Książka opowiada o dziennikarskiej tułaczce i opisuje pięć reportaży wybranych przez autorkę jako najokropniejsze, najtragiczniejsze, wręcz budzące odrażające wspomnienia. Pierwszy opis dotyczy Chin, gdzie jeszcze trwa wojna chińsko-japońska i jest to wyprawa z Nim czyli Niechętnym Towarzyszem. NT podczas podróży czuje się jak na wycieczce ,znajduje ciekawe towarzystwo, obserwuje obyczaje i wtapia się w tło. Inaczej autorka, jako korespondentka jest uczulona na sytuację społeczną Honolulu. „ Meliny opiumowe, domy publiczne, tancbudy, salony gry w mandżonga, targowiska, fabryki, sądy karne, taki był mój zwykły sposób patrzenia na społeczeństwo”, „ … na koniec odwiedziłam zatęchłą, ciemną fabrykę w piwnicy, gdzie małe dzieci wycinały z kości słoniowej kule w kulach, stwierdziłam, że tego nie zniosę dłużej. Wpadłam w histerię”. Ponieważ działo się to 80 lat temu oburzenie autorki dotyczyło pracy dzieci, a nie ekologii czyli biednych słoni. W zalanych deszczem i rozdzieranych wojną Chinach poznała Chang Kaj- szeka, antykomunistycznego przywódcę kraju środka o którym mówiła: „ Lin, Liu, Czen, Czang, co za róznica?” Dalsza część korespondencji opisuje wyjazd w strefę wojenną, w deszczu, błocie i potwornym brudzie, we wszystkich pomieszczeniach, w których przyszło im przebywać. Pozostałe relacje są równie przykre. Nieporozumieniem okazało się szukanie w 1942 r. niemieckich okrętów podwodnych atakujących statki handlowe u wschodnich wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Bohaterska wyprawa w niebezpieczne rejony zmieniła się w poznawczą wycieczkę zakończoną ciężką chorobą. Również wymarzone zwiedzanie Afryki okazało się dalekie od pocztówkowej Afryki dzikiej a było pełne brudu, cuchnące, opisywane bez poprawności politycznej, za to z pozycji cywilizowanej Amerykanki z gotowym wzorem na poprawne życie i poglądy, oczywiście amerykańskie. Widać to szczególnie w opisie podróży do Rosji. Atmosfera i ludzie tak autorkę przybiły, że nic z tego wyjazdu nie zapamiętała, nawet impresjonistów z Muzeum Puszkina. Zostało tylko przygnębienie. Pomimo tak pesymistycznego podejścia mnie książka się podobała, jest interesująca, opisuje świat, który już przeminął, parterowe Honolulu, nagich Afrykanów, harmonię współżycia na Saint- Martin. Niestety zachwyt dla Polaków i Polski, jej istniejącej wówczas kultury, witalności, reakcji jest też nieaktualny, bo mamy tylko kłótnie, obrzucanie oszczerstwami i walkę o władzę.  Książkę serdecznie polecam.

Danuta Pak

GODZINY OTWARCIA

Poniedziałek

900 - 1900

Wtorek

900 - 1900

Środa

900 - 1500

Czwartek

900 - 1900

Piątek

900 - 1900

Sobota

900 - 1500

Back to top