Dnia 17 czerwca 2019 r. odbyło się spotkanie DKK. Rozmawialiśmy o książce: „Życie Lali przez nią samą opowiedziane” - Jacek Dehnel.
Właściwie nie wiem od czego zacząć. Jacek Dehnel, obecnie mężczyzna 40-letni, był zawsze dla mnie bardzo interesującym pisarzem, może dlatego, że jego pierwsza książka „Lala” to opowieść o życiu jego babci i jego rodziny w Lisowie k/Morawicy, sympatyczny opis przyrody, pokazanie życia tamtejszych mieszkańców. A może ciekawy interesujący wygląd autora: pompy, podkolanówki, wzorzysty fular lub muszka, interesujący tryb życia, artystyczne zainteresowania, zwłaszcza malarskie, chyba odziedziczone po mamie Annie Karpińskiej. Jacek Dehnel cieszył się dużą sympatią czytelników a jego kolejne książki miały duży popyt.
Jacek Dehnel podczas swych spotkań autorskich, wywiadów mówił o sobie, swej twórczości (poeta, malarz, tłumacz), o swej rodzinie, zamiłowaniach. Czytając omawianą książkę sięgnęłam do innych źródeł i okazało się, że jest on potomkiem różnych słynnych rodów - senatorskich z czasów Sejmu 4-letniego, powstańców 1863r, literackich. Dziadek ze strony matki, herbu Korab był spowinowacony ze słynnymi rodami inteligenckimi, literackimi, działaczami politycznymi, Dehnelowie – hugonoci przybyli do Polski w XVII Iw. później się zgermanizowali i spolszczyli. Babcia warszawianka po zamążpójściu z nadleśniczym Karpińskim przenieśli się do Gdyni, gdzie później urodził się wnuk Jacek. W rodzinie Karpińskich płynęła krew Rosjan, Włochów, Prusów, Tatarów i innych nacji. Nic dziwnego, że opowieści babci są tak ciekawe a Jacuś chłonął je. Pani Helena wprowadzała go w świat literatury, szlacheckich obyczajów, piękna przyrody.
Książka „Życie Lali” to 66 opowiadań spisanych przez autora. Są to wspomnienia, opowieści sprzed wojny 39 r., wojenne w mieście i na wsi, okres Powstania Warszawskiego, powstawania państwa, normowanie życia Itp. Opowieści są ciekawe, pisane pięknym językiem, pokazujące życie prostych ludzi ale nie tylko, ludzi o pięknym charakterze ale też mających różne wady i ułomności.
Książka bardzo mi się podobała, dobrze się ją czyta, czasami widziałam małego Jacka klęczącego obok swej babci siedzącej w ogrodzie w fotelu i słuchającego i pytającego o szczegóły. Może to było w Lisowie? Chciałabym, aby powstała biografia rodziny Jacka Dehnela.
Bogda Matachowska
Omawialiśmy także książkę Juliette Fay „Weranda pełna słońca”.
Jest to książka wielowątkowa. Tematem głównym jest życie młodej wdowy Janie, która niedawno straciła męża w wypadku. Kochające się małżeństwo przestało istnieć. Nie ma już szczęśliwej rodziny. Jest Janie z dwójką małych dzieci: 4-letnim Dylanem i kilkumiesięczną Clare. Janie nie może się pozbierać, jej życie rozpadło się na kawałki, ale musi ona przecież funkcjonować, opiekować się dziećmi i stworzyć im nowe życie bez ojca. Ma wokół siebie wiele życzliwych ludzi, pomaga jej rodzina. Pomaga także ciotka, przyjaciółka i młody ksiądz. Janie doświadcza także życzliwości od obcych ludzi, którzy amerykańskim zwyczajem przynoszą jej żywność. Wszyscy chcą jej pomóc, nawet wbrew samej sobie. Szalę goryczy przelewa jednak prezent męża „zza grobu” - zamówił bowiem budowę werandy. Zjawia się młody budowlaniec, który realizuje zamówienie, przy okazji znosząc cierpliwie różne stany psychiczne Janie i patrząc na jej borykanie się z trudnościami życia codziennego. Smutno mu kiedy widzi jej problemy związane z opieką nad dziećmi, a przede wszystkim tęsknotę małego Dylana za ojcem. I tak krok po kroku Tug Malinowski zdobywa zaufanie i miłość młodej kobiety. W książce jest wiele wątków, w tym obopólna fascynacja Janie i młodego księdza (w tle watek o molestowaniu seksualnym), przyjaźń Janie z matką kolegi Dylana, małżeństwo kuzyna-cukiernika, a także praca i działalność charytatywna. Ważnym wątkiem jest przedstawienie Kościoła jako instytucji. Również wiara odgrywa pewną rolę w funkcjonowaniu rodziny.
Początkowo wydawało mi się, że książka „Weranda pełna słońca” to zwykłe „czytadło”, bo zakończenie jej od początku było do przewidzenia - Janie i Tug będą razem. Ale po drodze wydarza się wiele ciekawych sytuacji, które czynią książkę głębszą a treść bardziej skomplikowaną.
Autorka w książce pokazuje więzi rodzinne, różne rodzaje opieki rodzicielskiej i stosunki rodzinne, wychodzenie z żałoby, samotność - borykanie się z różnorodnymi problemami z teraźniejszości i przeszłości.
Czy polecam tę książkę? Może nie do końca polecam, ale jeśli chciałoby się poczytać coś mniej skomplikowanego i optymistycznego - to zachęcam do sięgnięcia po „Werandę pełną słońca”.
Maria Jarońska